Czy pies naprawdę „leczy” samotność?
- Dogfulness

- 2 dni temu
- 3 minut(y) czytania

Pies jako odpowiedź na wszystko.
Co mówi nowe badanie — i dlaczego to wcale nie jest miła historia?
Od lat słyszymy, że pies poprawia zdrowie psychiczne. Że pomaga na samotność, lęk i depresję. Że „zawsze jest”, gdy ludzie zawodzą. To jedna z najsilniejszych narracji wokół relacji człowiek–pies. Problem w tym, że coraz więcej badań pokazuje coś znacznie mniej komfortowego.
Jedno z nich — świeże, duże i metodologicznie solidne — sugeruje, że silna więź z psem może iść w parze z gorszym zdrowiem psychicznym opiekuna. Nie dlatego, że pies szkodzi. Tylko dlatego, że bywa używany do funkcji, których żadna relacja — także między ludźmi — nie powinna dźwigać.
Nie „czy masz psa”, tylko „jaką relację z nim tworzysz”
Badacze przebadali ponad sześciuset opiekunów psów z różnych krajów. Nie pytali wyłącznie o to, czy ktoś ma psa, lecz o to, jak wygląda ta relacja. Sprawdzali poziom objawów psychicznych, siłę więzi z psem, styl przywiązania wobec psa oraz — co kluczowe — styl przywiązania wobec innych ludzi.
To przesunięcie perspektywy jest fundamentalne. Bo relacja z psem nie istnieje w próżni. Zawsze osadzona jest w szerszym krajobrazie relacji człowieka z innymi ludźmi.
Gdzie naprawdę leży problem
Najważniejszy wynik badania nie dotyczy samej bliskości z psem. Dotyczy jej funkcji. Gorsze zdrowie psychiczne pojawiało się wtedy, gdy bardzo silna więź z psem łączyła się z lękowym stylem przywiązania wobec ludzi.
W takiej konfiguracji pies przestaje być jedną z relacji. Zaczyna pełnić rolę emocjonalnego regulatora. Ma uspokajać, stabilizować, być zawsze dostępny i przewidywalny. To nie jest relacja partnerska. To relacja kompensacyjna.
Styl więzi ważniejszy niż jej intensywność
Badanie pokazuje coś, co w praktyce behawioralnej widać od dawna: styl przywiązania ma większe znaczenie niż „jak bardzo się kochamy”. Bliskość sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła. Kluczowe jest to, czy relacja pozwala na elastyczność, czy raczej cementuje zależność.
Dwie osoby mogą być równie „blisko” swoich psów. Jedna z nich korzysta z tej relacji, druga w niej grzęźnie. Różnica nie leży w uczuciach, tylko w regulacji.
Dlaczego ten efekt widać głównie u kobiet?
W badaniu pojawił się jeszcze jeden istotny wątek. Związek między silną więzią z psem a gorszym zdrowiem psychicznym dotyczył kobiet, ale nie mężczyzn.
To nie jest oskarżenie ani psychologiczna etykieta. Raczej opis społecznego wzorca. Kobiety częściej funkcjonują relacyjnie, częściej inwestują emocjonalnie i częściej opierają regulację emocji na więziach. W takiej sytuacji pies łatwiej staje się centralnym punktem stabilizacji. A im bardziej jedna relacja ma „utrzymać wszystko”, tym większe jest jej obciążenie.
Co to oznacza dla psa
Z perspektywy psa ten wątek jest kluczowy. Pies, który ma regulować lęk, samotność i emocjonalną niestabilność opiekuna, traci przestrzeń na własną autonomię. Przestaje być uczestnikiem relacji, a zaczyna być jej fundamentem.
Fundamenty nie mają prawa się chwiać. Nie mogą mieć gorszego dnia. Nie mogą się wycofać. To ogromne obciążenie, które rzadko bywa zauważane, bo jest opakowane w język miłości i troski.
Czego to badanie nie mówi
To badanie nie dowodzi, że psy są złe dla zdrowia psychicznego. Nie podważa wartości więzi z psem. Nie sugeruje, że bliskość jest błędem.
Mówi coś znacznie trudniejszego do przyjęcia: pies nie jest w stanie zastąpić bezpiecznych relacji międzyludzkich i nie powinien być używany jako ich zamiennik.
Zdrowa relacja zaczyna się tam, gdzie pies nie musi ratować
Relacja z psem może być wspierająca, regulująca i głęboka. Ale tylko wtedy, gdy nie jest jedynym miejscem bezpieczeństwa. Gdy nie musi dźwigać funkcji terapeutycznej. Gdy nie staje się protezą relacyjną.
Zdrowa relacja z psem zaczyna się tam, gdzie pies nie musi ratować.I to — paradoksalnie — jest dobra wiadomość.
Northrope, K., Ruby, M. B., & Howell, T. J. (2024). How Attachment to Dogs and to Other Humans Relate to Mental Health. Animals, 14, 2773. animals-14-02773




Komentarze